wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 1

Your's P.O.V.
Stanęłam przed lustrem i kolejny raz się sobie przyjrzałam: proste blond włosy, delikatny makijaż, czarne rurki, szpilki w tym samym kolorze i biała luźna bluzka. Założyłam jeszcze długi wisiorek ze srebrną sową i zeszłam na dół. Chwyciłam mój czarny żakiet i elegancki kapelusz o tej samej barwie i założyłam je na siebie. Wychodząc z domu chwyciłam mój portfel, telefon i kluczyki do samochodu. Usiadłam za kierownicą białego Citroena DS Wild Rubis. Była sobota, godzina 16.30, a ja jechałam do mojego chłopaka Louis'a. Poznałam go miesiąc temu w klubie i od tej pory jesteśmy razem.
Louis mieszka sam w bogato urządzonej willi na drugim końcu miasto, przez co czasami trudno jest nam się spotkać. Tomlinson, bo tak brzmi jego nazwisko, jest członkiem zespołu One Direction. Jego boysband jest popularny na całym świecie i wszędzie można spotkać fanki chłopaków. Podczas jednej z naszych rozmów powiedział mi, że najgorsze w byciu członkiem tego zespołu jest przebywanie z Harrym. Zdziwiły mnie jego słowa, bo w gazetach, czy w internecie można było przeczytać, że Styles i Tomlinson są najlepszymi przyjaciółmi, ale nie chciał mi powiedzieć dlaczego tak ów chłopak go drażni, więc nie pytałam już więcej.
Wracając do mnie i do Louis'a - nie jesteśmy typową kochającą się parą, chociaż wszyscy tak myślą. Dla mnie, jak i dla niego liczą się pieniądze i pewna sława. Lubimy być w centrum zainteresowania, a od kilku tygodni nasze zdjęcia nie znikały z okładek czasopism. W końcu Louis Tomlinson jest w związku z [T.I.] [T.N.], o której świat nigdy wcześniej nie słyszał. Co i raz, ktoś zaczepiał mnie na ulicy i pytał, czy to ja jestem [T.I.]. Nie powiem, podobało mi się to. 
Po ponad godzinie szybkiej jazdy zatrzymałam się przed domem mojego ukochanego. Zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzyły się i ujrzałam wyższego ode mnie bruneta o nieziemsko niebieskich oczach i uroczym uśmiechu. Miał na sobie białe trampki, czarne materiałowe, zwężane spodnie i śnieżnobiałą koszulę. Weszłam do środka i przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
-Pięknie wyglądasz. Z resztą jak zawsze. - usłyszałam jego przyjemny głos tuż przy moim uchu i uśmiechnęłam się pod nosem. Podziękowałam mu, po czym zdjęłam kapelusz, żakiet i szpilki i rzuciłam je na krzesło w korytarzu. Udałam się do jadalni, gdzie czekała już wystawna kolacja. 
-Sam to wszystko ugotowałeś? - spytałam go siadając przy stole.
-Można tak powiedzieć. - ukazał szereg białych zębów uśmiechając się szeroko i zajął miejsc na przeciw mnie.
Obojętne mi było, czy gotował to sam, czy nie, ważne że było wyśmienite. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się i byliśmy poważni. Czasem milczeliśmy, a czasem przekrzykiwaliśmy się nawzajem. Lubiłam z nim rozmawiać, lubiłam spędzać z nim czas. Czasami byłam na siebie wściekła, że zgodziłam się zostać jego dziewczyną, bo wiedziałam, że go zranię. On o tym nie wiedział, nie wiedział o mnie prawie nic, a ja wiedziałam, że on zasługuje na kogoś lepszego. Może moi rodzice mieli rację? Może rzeczywiście byłam podłą su*ą, jak nazwała mnie kiedyś maja matka? Bawiłam się uczuciami innych i dlatego nie miałam przyjaciół. Samotność była mi bliska - tylko ona była ze mą, kiedy wszyscy mieli mnie gdzieś. 
Po spożyciu posiłku Louis zaproponował, byśmy odwiedzili Zayn'a i Perrie. Zapraszali nas już kilka razy, ale nigdy nie mieliśmy czasu. Chociaż nie miałam ochoty poznawać jego przyjaciół, to zgodziłam się, żeby nikogo nie urazić. Po godzinnej jeździe byliśmy już na miejscu. Oboje ciepło nas przywitali, chociaż kompletnie nie spodziewali się gości. Perrie trochę marudziła, że nie przygotowali żadnego jedzenia itp., ale udało nam się ją przekonać, że dopiero, co zjedliśmy kolację. 
Kiedy patrzyłam na nich, jak do siebie mówili, jak się przytulali cały czas myślałam o tym , jaka jestem podła. Spojrzałam na Louis'a. Cały czas był uśmiechnięty i wyglądał ma szczęśliwego. Odwrócił wzrok w moją stronę i spojrzał na mnie z czułością? Tak, chyba tak. A może to była miłość? Nie jestem pewna. Odwróciłam się w stronę gospodarzy tego domu i zadałam jakieś pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl. A co jeśli Louis się we mnie zakochał? Nie, to nie możliwe. Mnie nikt nie kocha. Mnie nie da się kochać. 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

PROLOG

Your's P.O.V.
Obudził mnie powiew ciepłego, letniego wiatru i zimne, pojedyncze krople wody opadające na moje rozgrzane ciało. Leniwie podniosłam powieki i oparłam się na łokciach. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jestem w swoim ogrodzie. Niestety, zanosiło się na burzę - niebo było przykryte ciemnymi chmurami, a deszcz zaczynał padać coraz mocniej. W dość szybkim tempie zebrałam swoje rzeczy i weszłam do ogromnego domu, a raczej willi, w której mieszkałam.
Już od dwóch lat mieszkam sama w tej rezydencji w Londynie. Wyprowadziłam się od rodziców po moich osiemnastych urodzinach. Odziedziczyłam spory majątek po mojej ciotce, a zarazem matce chrzestnej. Była ona jedyną osobą w mojej rodzinie, która mnie akceptowała i pomagała w trudnych chwilach. Inni mieli mnie za rozpieszczoną małolatę, która nic nie wie o życiu. Bardzo się mylili, oj, bardzo... Po śmierci cioci Diany sprzedałam cały jej dobytek i kupiłam tę willę oraz wiele rzeczy, które po prostu mi się podobały, między innymi buty, ubrania, kosmetyki, dodatki do domu. Sama zarabiałam na swoje życie od momentu, kiedy uzyskałam pełnoletność. Do południa pracowałam w biurze jako asystentka "dyrektora wszystkich dyrektorów", jak sam się nazywał pan Nicolas Smith. Była to monotonna praca, ale lekka i dobrze płatna, co mi odpowiadało. Popołudniami uczyłam tańca w Młodzieżowym Domie Kultury. Uwielbiałam taniec i kołysałam się w rytm muzyki zawsze, kiedy było to możliwe, dzięki czemu miałam szczupłą i umięśnioną sylwetkę, co bardzo w sobie lubiłam. Wszystkie weekendy miałam wolne, jak i ten.
[...]
Rzuciłam wszystkie rzeczy w kąt i poszłam do łazienki. Wzięłam długi, ciepły prysznic, ubrałam czarną, koronkową bieliznę i ułożyłam włosy w luźnego koka. Przeszłam leniwym krokiem do mojej ogromnej garderoby i usiadłam w wygodnym fotelu przed lustrem. Zrobiłam sobie mocny makijaż, co zajęło mi przeszło godzinę. Następnie rozpuściłam włosy i podkręciłam je lokówką. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się zadowolona z mojego wyglądu: intensywnie zielone oczy były otoczone wachlarzem czarnych rzęs, na górnej powiece powiece widniała gruba, czarna kreska zrobiona eye-linerem, usta miały barwę krwistej czerwieni, a długie blond włosy opadały falami na moje szczupłe ramiona. Wstałam i podeszłam do wieszaka z sukienkami. Przejrzałam kilka i zatrzymałam się na krótkiej, czarnej sukience bez ramiączek ze złotym zamkiem z przodu. Bez trudu ją założyłam i podeszłam do ściany z półkami, na których stały wszystkie moje buty. Czarne szpilki wydawały się idealne. Wsunęłam je na nogi i od razu zyskałam kilka centymetrów więcej. Wyglądałam nieźle, ale ale potrzebowałam jeszcze kilka dodatków. Otworzyłam szkatułkę z biżuterią i wyjęłam dużą, złotą bransoletkę, którą umieściłam na lewym nadgarstku i złoty łańcuszek z "kołnierzykiem" wysadzanym na brzegach diamentami. Na koniec zarzuciłam na ramię małą, czarną torebkę na złotym łańcuszku od Coco Chanel i zeszłam na dół po schodach. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do jednego z najlepszych klubów w mieście. Chciałam się zabawić i takie miałam plany na ten wieczór.
***
Weszłam do środka i od razu poczułam woń alkoholu i dobrej zabawy. Uśmiechnęłam się szeroko i pewnym krokiem wyminęłam tańczących ludzi, by dojść do baru. Na miejscu zamówiłam kilka drinków, które od razu wypiłam. Były cholernie mocne, ale właśnie o to mi chodziło. Od razu poczułam się pewniej. Zamówiłam kolejnego drinka - był mocniejszy od poprzednich, ale wypiłam całą jego zawartość za jednym razem. Uśmiechnęłam się do barmana i odeszłam w stronę parkietu, gdzie zaczęłam tańczyć. Byłam w tym świetna. Po pewnym czasie obok mnie pojawił się wysoki brunet w czarnych zwężanych spodniach i białej koszulce w serek z krótkimi rękawami. Tylko tyle zapamiętałam z jego wyglądu. Wiem jeszcze, że zaczęliśmy tańczyć razem, a nasze ciała ocierały się o siebie. Później film mi się urwał.